poniedziałek, 23 grudnia 2013

Polskie zwyczaje wigilijne.



Polskie zwyczaje wigilijne.
                  Odrobina współczesnej statystyki
            W kulturze polskiej dominują wyraźnie obyczaje związane z Bożym Narodzeniem. Większość Polaków, również tych niewierzących, przeżywa Święta w sposób tradycyjny – rodzinnie, dzieląc się opłatkiem, śpiewając kolędy, zachowując post w Wigilię.
            Według najnowszych badań CBOS-u 73% ankietowanych zamierza w tym roku spędzić wieczór wigilijny w domu. Tylko 1%  deklaruje, że nie ma zwyczaju obchodzenia Wigilii. 98% ankietowanych kultywuje zwyczajom związanym z wigilią (dzielenie się opłatkiem, składanie życzeń, spożywanie tradycyjnych potraw). 94% ubiera choinkę, a 91% przygotowuje nakrycie dla niespodziewanego gościa. Co ciekawe, pomimo coraz większej komercjalizacji Świąt 89% społeczeństwa zachowuje w Wigilię post.
            O trwałym zakorzenieniu i niezmienności Wigilii świadczy również zwyczaj śpiewania kolęd (78%), wkładania pod obrus sianka (76%) i oczekiwania na pierwszą gwiazdkę (73%).
            Chociaż niektóre zwyczaje zostały nieco już dzisiaj uproszczone i nie są tak bardzo jak dawniej przesycone magią, to jednak wciąż są żywe.
Zaczyna się od Adwentu
Adwent (łać. adventus – przyjście) jest to okres roku liturgicznego poprzedzający Boże Narodzenie. Historia adwentu jako czasu oczekiwania na dzień narodzenia Chrystusa sięga V wieku. Niegdyś jednak obejmował sześć niedziel, teraz tylko cztery. Od pierwszej niedzieli adwentu nie wolno było urządzać wesel i zabaw. W tych dniach ludzie bardziej skupiali się na modlitwie, spowiedzi i komunii.
Przygotowania do Świąt czyniono już od św. Łucji, czyli od 13 grudnia. Święta ta nie cieszyła się w Polsce szczególnym kultem, ale dzień któremu patronuje uważało się za niezwykły, gdyż najkrótszy w roku. Była więc to pora graniczna między tym co za nami, a tym co przed nami. Dlatego szczególnie często wtedy wróżono. Ślady tych wróżb widoczne są do dzisiaj w polskich przysłowiach (patrz: Przysłowia są mądrością narodu). Wróżono wtedy o pogodzie na następne miesiące, plonach i szczęściu. Jedna z takich przepowiedni mówi, że do dwunastu misek przypisanych odpowiednio miesiącom wsypywano sól. W której misce sól stała się wilgotna ten miesiąc miał przynieść życiodajny lub niepożądany deszcz, sucha sól zwiastowała zaś susze.
Wierzono też, że św. Łucja sprawuje pieczę nad granicą pomiędzy światłem i ciemnością. Stąd powszechne przekonanie, iż dzień św. Łucji sprzyja praktykom czarownic.  W wielu rejonach Polski przepędzano wówczas czarownice, które mogły zaszkodzić ludziom i zwierzętom. Chłopi kadzili szopy i zwierzęta święconymi ziołami; piekli placki z zielem, które następnie podawali krowom, a wszystko po to, by czarownice nie mogły odebrać mleka.

Wieczór wigilijny
Powszechnie wiadomo, że kolacja wigilijna jest pozostałością po święcie pogańskim, wchłoniętym i zaadaptowanym w średniowieczu. W czasach pogańskich wierzono, że wtedy słońce rodzi się na nowo, bo dzień staje się dłuższy. To swoiste święto słońca łączono z zimowym świętem zmarłych, którzy właśnie w tym okresie mieli pojawiać się wśród żywych. A zatem nasza wieczerza wigilijna nawiązuje do dawnego święta zaduszkowego, w którym dominował kult przyrody i duch zmarłych przodków. Potwierdza to zwyczaj wigilijny, który przetrwał do dzisiejszych czasów. Jest nim wolne miejsce i nakrycie zostawione dla ducha przodka. Dziś bardziej miejsce to zostawia się dla nieoczekiwanego gościa.
Post, który obowiązuje tego dnia wywodzi się oczywiście z tradycji katolickiej, produkty natomiast używane do sporządzania wieczerzy wiążą się z wierzeniami dawnych Słowian. Stosowany powszechnie tego dnia miód, chronił żywych przed śmiercią oraz krzepił zmarłych. Miód, jako produkt pszczeli, pochodzący od owadów uznanych w wielu tradycyjnych kulturach za święte, nosił także znamię sakralności. Mak natomiast miał sprawić, by zmarli nie chodzili po śmierci. Ponadto, wiedziano już od dawna, iż mak sprowadza sen na człowieka. Tak więc mak mógł symbolizować możliwość wstąpienia choćby na chwilę w tamten świat. Również pozostałe składniki wigilijnych potraw: grzyby, suszone owoce, orzechy, owies, pszenicę, groch, spotyka się w wielu obrzędach ofiarnych. Grzyby, dodawane (także i dziś) do bigosu, pierogów czy wigilijnego barszczu miały szczególnie bogatą symbolikę. W kulturze tradycyjnej naznaczone były piętnem tajemniczości. Wierzono, że umożliwiają nawiązywanie kontaktów ze światem zmarłych. Podczas wieczerzy wigilijnej potrawy z grzybami miały zapewnić szczęście oraz dostatek. Podobne znaczenie przypisywano też orzechom i jabłkom. Orzech kojarzył małżeństwa i sprowadzał miłość, a jabłko zabezpieczało od chorób i pomagało w sprawach miłosnych.
Samo słowo Wigilia (z łac. vigilia) oznacza czuwanie, bowiem dawniej ten czas spędzano na oczekiwaniu i modlitwie. W Polsce występuje wiele jej nazw, zwana jest: postnikiem, pośnikiem, kutią czy wilią. Szczególnie piękne opisy wieczerzy wigilijnej zachowały się w dawnej literaturze. Tak Wigilię zapamiętał ze swego dzieciństwa pisarz Julian Ursyn Niemcewicz:
Wigilia Bożego Narodzenia była wielką uroczystością. Od świtu wychodzili domowi słudzy na ryby. (…) Dnia tego jednakowy w całej Polsce był obiad. Trzy zupy, migdałowa z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i śledziem, kucja dla służących, krążki z chrzanem, karp do polewy, szczupak z szafranem, placuszki z makiem i miodem, okonie z posiekanymi jajkami i oliwą itd. Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie; w czterech kątach izby jadalnej stały snopy jakiegoś niemłóconego zboża. Niecierpliwie czekano pierwszej gwiazdy; gdy ta zajaśniała, zbierali się goście i dzieci, rodzice wychodzili z opłatkiem na talerzu, a każdy z obecnych biorąc opłatek, obchodził wszystkich zebranych, nawet służących i łamiąc go, powtarzał słowa: bodajbyśmy na przyszły rok łamali go ze sobą.
Opowieść Niemcewicza mówi o przygotowaniach, przybraniu jadalnej izby oraz o kulminacyjnym momencie, jakim było łamanie się opłatkiem. Jak widać, zarówno dawniej jak i dziś, kolacja wigilijna rozpoczyna się o wyznaczonej porze. Porę tę wyznacza pierwsza gwiazda na niebie – symbol dany człowiekowi z niebios. Jednocześnie ta pierwsza gwiazda przypominała człowiekowi o gwieździe betlejemskiej.
Wieczerzę wigilijną rozpoczyna specyficznie polski zwyczaj dzielenia się opłatkiem. Nazwa „opłatek" pochodzi z łacińskiego słowa oblatum (dar ofiarny) i oznacza rodzaj chleba z mąki pszennej i wody, sporządzanego w formie bardzo cienkich płatków. Jak podaje Encyklopedia tradycji polskich R. Hryń-Kuśmierek i Z. Śliwy: Zwyczaj dzielenia się opłatkiem ma prawdopodobnie rodowód szlachecki i być może rozpowszechnił się już w XVII w. Pieczono je przy kościołach i klasztorach, wlewając przaśne ciasto pszenne do żelaznych form.

Na początku XIX wieku pojawiły się, znane tylko w Polsce, rozmaitych kształtów ozdoby wykonane z opłatka. Najczęściej zawieszano je pod sufitem, nad stołem wigilijnym, przybijano nad drzwiami wejściowymi, w stajni, w owczarni i innych pomieszczeniach gospodarskich. Również one miały specyficzną moc, chroniły ludzi i ich dobytek od niepowodzeń, wszelkiego zła, ale także zapewniały szczęście i dobrobyt w nadchodzącym roku. Nazywano je podłaźnikami lub „światami”. Poniżej umieszczam kilka przykładów tych ozdób.
 

"Podłaźniczka".  Autorką tej ozdoby, powstałej w 1978 roku, jest Ludwika Głucowa z Podegrodzia koło Nowego Sącza.
"Świat" z opłatka wykonany przez Ludwikę Głucową w 1978 r.
 

Tę "gwiazdę" z opłatka w 1972 roku wykonał Józef Gawor, mieszkaniec Liwu. 
Opłatkowe "gwiazdeczki" Czesławy Rowickiej (1987 r.); Górki Grubarki.

W świątecznej przestrzeni domu najważniejszy był stół. Zarówno w szlacheckim dworze, jak i wiejskiej chałupie zajmował honorowe miejsce. Na stole nie można było  nigdy siadać, kłaść czapki, stawiać naczyń z gorącym jedzeniem. Stół łączył wszystkich domowników, zarówno żyjących, jak i zmarłych, którzy mogli w tym wyjątkowym czasie przebywać w swoich ziemskich domach.
Po krótkiej modlitwie i podzieleniu się opłatkiem zasiadano do stołu. Wedle tradycji potraw miało być dwanaście, na pamiątkę dwunastu apostołów. Zawsze jednak musiała być to parzysta liczba. Podobnie parzysta musiała być liczba biesiadników, wierzono bowiem, że nieparzysta oznacza śmierć jednego z uczestników w następnym roku. Biesiadnikom nie można było wstać od stołu przed ukończeniem kolacji wigilijnej ani odkładać łyżki, którą jedli. Jeżeli ktoś musiał przerwać jedzenie, trzymał łyżkę w zębach, zresztą w późniejszym czasie zrobiono z tego atut, ponieważ łyżka trzymana w zębach w wieczór wigilijny miała chronić przez cały rok od bólu zębów.
Zestawy dań były zawsze motywowane tradycją i zależne od regionu kraju. Jedną z najbardziej popularnych zup wigilijnych była dawniej polewka migdałowa. W niektórych regionach jedzono barszcz i uszka z farszem grzybowym, ale także zupę grzybową i rybną.
Ważnym punktem wigilijnego menu były ryby. chłopi jedli głównie ryby słodkowodne, natomiast szlachta gustowała zarówno w rybach słodkowodnych, jak i morskich. Na wigilijnych stołach dominowały śledzie, sandacze, szczupaki i karpie. Szczególnie popularne były szczupaki i karpie na szaro (w sosie z krwi ryby, piernika, karmelu, wina, korzeni, rodzynek). Przez wieki ten tradycyjny sposób przyrządzania ryb królował na polskich stołach. Ryby podawano na różne sposoby – w galarecie, smażone, faszerowane, gotowane, pieczone.
Poza rybami podawano wiele dań postnych, jak kapusta z grochem, kapusta z grzybami, pierogi z kapustą i grzybami, gołąbki z kaszą, kompot z suszu owocowego, ciasto z bakaliami.
Wiele było też potraw z makiem. Oprócz popularnych klusek z makiem podawano łamańce z makiem (mak utarty z miodem i bakaliami z dodatkiem kruchych ciasteczek). Na wileńszczyźnie popularne było mleko makowe z kruchymi placuszkami, zwanymi śliżykami, zaś we Lwowie kutia, składająca się z maku, rozgotowanej pszenicy, miodu i bakalii. W całej Polsce popularne były makowce.
Po wieczerzy przychodził czas na śpiewanie kolęd i słuchanie opowieści najstarszych z rodu.
Podczas nocy wigilijnej można było paść ofiarą wielu żartów. Chłopcy malowali okna wapnem w domu, gdzie była panna na wydaniu, a w Boże Narodzenie nie wolno było ich myć. Zdarzało się, że w czasie pasterki chłopcy zszywali ubrania stojącym blisko siebie ludziom. Bywało też tak, że chłopcy do kropielnicy podczas bożonarodzeniowej mszy nalewali atramentu, ciesząc się ze zgorszenia pobożnisiów. Jednak należy pamiętać, że był to jeden z nielicznych wieczorów, kiedy takie żarty uchodziły płazem.
Przesądy, wróżby, magiczne praktyki i zaklęcia wigilijne.
Z wieczorem wigilijnym związanych jest wiele przesądów, wróżb, magicznych praktyk i zaklęć. Uważa się powszechnie, że dzień ten zapoczątkowuje wszystkie pomyślności i nieszczęścia nadchodzącego roku:
- W dzień Wigilii stawiano w izbach snopki nie wymłóconego zboża, pod koniec kolacji lub po niej, panny i kawalerowie wróżyli sobie o przyszłości. Jeżeli wyciągnięte źdźbło było zielone, młodzi mogli spodziewać się zaręczyn w nadchodzącym roku. Jeżeli łodyżka siana wydała się uwiędła, znaczyło to czekanie. Jeśli natomiast ktoś wyciągnął pożółkłe siano , oznaczało to bardzo złą wróżbę, zapowiadającą staropanieństwo lub starokawalerstwo.
- Wszystkie ciężkie prace w gospodarstwie oraz sprzątanie i ozdabianie domu należało zakończyć, zanim zapłonęła na niebie pierwsza gwiazda.
- Obowiązywał zakaz przędzenia i szycia.
- Dzień wcześniej trzeba zadbać, by pierwszym gościem w Wigilię był koniecznie mężczyzna; zapewni to powodzenie i dostatek całej rodzinie.
- W wigilijną noc domowe i leśne zwierzęta rozmawiają ze sobą ludzkim głosem, nie można ich jednak podsłuchiwać.
- Mak do wigilijnej kutii powinny trzeć panny na wydaniu, bo dzięki temu w przyszłym roku mają gwarantowane bogate zamążpójście.
- Kto pierwszy przełamie się z nami w Wigilię opłatkiem, ten w nadchodzącym roku okaże nam życzliwość i pomoże w kłopotach.
- W niektórych regionach kraju gospodarze po wieczerzy wigilijnej zanosili opłatek zwierzętom gospodarskim, by nie chorowały przez cały następny rok. Opłatek ów odpowiednio wcześniej był wypiekany i był kolorowy (najczęściej zielony lub różowy).
- Wierzono, że w wigilijną noc woda w źródłach i potokach zamienia się na krótki czas w wino, miód, a nawet złoto.
- W niektórych regionach Polski odbywało się obrzędowe mycie w wodzie źródlanej zaczerpniętej w Wigilię o północy. Woda ta miała chronić od chorób.
- Wierzono, że tej noc zakwita kwiat paproci oraz drzewa owocowe.
- Ludzie starali się nie siadać na ławkach czy krzesłach bez uprzedniego dmuchnięcia, gdyż mogła tam już siedzieć dusza osoby zmarłej.
- W dniu Wigilii nie wolno był pluć, kłócić się, wylewać brudnej wody.
- Kolację wigilijną spożywano w milczeniu i bez wykonywania gwałtownych ruchów.
- Gospodarz rozpoczynał dzień wigilijny wyprawą do lasu po Chinkę. Wyprawa ta nosiła znamiona kradzieży obrzędowej – las traktowany był jak tamten świat, a wyniesiona z niego ukradkiem choinka miała przynieść „złodziejowi” szczęście.
- Zielone gałęzie stanowiły symbol życia, płodności i radości, dlatego przyozdabiano nimi niemal cały dom, szczególnie popularna była jemioła.
- Przy czyszczeniu karpia nie wolno było uronić ani jednej łuski; zeskrobane należało ułożyć na pergaminie, wysuszyć i wsypać domownikom do portfela - wówczas pieniądze będą się ich trzymać przez cały rok.
- Tego dnia nie powinno się niczego nikomu pożyczać, gdyż przez cały rok będzie tego brakowało w domu.
- Niebo pełne gwiazd w wigilijny wieczór zapowiadało dobry rok.
- Nie zostawiało się na Wigilię prania na sznurkach, bo problemy, jakie nękały całą rodzinę w tym roku, mogły przenieść się na następny.
- Kto z ucztujących przy wigilijnym stole wyjdzie i z sieni spojrzy przez dziurkę od klucza, może zobaczyć przy stole kogoś ze swych zmarłych krewnych.
Literatura:
Krystyna Bockenheim – Przy polskim stole, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2003.
Renata Hryń-Kuśmierek, Zuzanna Śliwa – Encyklopedia tradycji polskich, Wydawnictwo Podsiedlik-Raniowski i Spółka.
Anna Zadrożyńska – Światy, zaświaty. O tradycji świętowań w Polsce, Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Warszawa 2000.